Po południu byliśmy już w Medyce. Tym razem dotarliśmy tam rejsowym PKSem z Lwowa. Widok mrówek przyszykujących się do przemytu wagonów fajek i butelek wszelakich alkoholi jest naprawdę niezapomnany.
Na granicy mieliśmy drobny problem z przejazdem, o mały włos a byśmy spóźnili się na pociąg do Wrocławia, ale ostatecznie dzięki wspaniałomyślnemu celnikowi udało się przejść granicę.